Oficjalne rozpoczęcie Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach odbyło się na deskach tutejszego amfiteatru. Mimo późnej godziny zjawiło się mnóstwo ludzi. Pewnie to za sprawą tego, że lada chwila miało się odbyć niecodzienne wydarzenie - Filharmonia Dowcipu Waldemara Malickiego. Czym właściwie jest ta filharmonia? To specyficzne połączenie muzyki klasycznej, opery i kabaretu. Ogromna ilość ludzi, grająca na przeróżnych instrumentach. Do tego cztery fantastyczne osoby o operowym głosie... i dyrygent, który na swoim fortepianie gra tak szybko, tak entuzjastycznie, jakby zaraz miał spłonąć - to Waldemar Malicki.



Przez cały czas Filharmonia poprzez muzykę, wykonywane ruchy i kabaretowe zacięcie pokazywała nam, że muzyka klasyczna wcale nie musi być ciężka i nudna. Fantastycznie oddawały to aranże dzisiejszej muzyki rozrywkowej. Zagrano i zaśpiewano piosenkę pt.: "Gummy Bear', czyli mały element dla młodszych widzów. Ponadto Pan Malicki oznajmił, iż zagrają coś z repertuaru (jak on sam to nazwał) baroku rumuńskiego, który rozwijał się prężnie na początku XXI wieku. Kiedy cała Filharmonia zaczęła grać przebój sprzed kilku lat zespołu O-Zone "Dragostea din tei", publiczność wybuchnęła śmiechem. Po ich reakcji można było dostrzec, że nawet tego typu forma daje wiele radości i zabawy. Opisywać można by to było jeszcze przez długie dni. Moim zdaniem Filharmonia Dowcipu Waldemara Malickiego jest skierowana do wszystkich osób, które chcąc odpocząć od codziennych wyzwań, mają ochotę na chwilę zapomnienia. Połączenie kabaretu, opery i filharmonii to doskonała recepta na poprawę humoru i poznanie elementów muzyki klasycznej. Chociaż wszystko trwało około 2,5 godziny, nie było chyba osoby niezadowolonej, która by wyszła przed czasem. Jeśli miałabym okazję obejrzeć to ponownie na żywo, zgodziłabym się bez wahania.