I nadszedł 3 września, dzień znienawidzony przez wszelaką młodzież... Trzeba było wstać, nie tak jak zawsze o 13, lecz o 8. Ubrać się na galowo (szczerze mówiąc, mój najbardziej znienawidzony strój) i ruszyć do kościoła. Po mszy świętej i przemówieniu p. dyrektor, porozmawialiśmy chwilę z wychowawcą i ruszyliśmy do domów.
Jutro pierwszoklasiści spotkają się o 8. ze swoimi wychowawcami i zwiedzą szkołę. Klasy drugie i trzecie półtorej godziny później i znów prawdopodobnie rozejdziemy się do domów.
Lekcje zaczną się od środy -,-'. Niestety.
COFAM SŁOWA O TĘSKNIENIU ZA SZKOŁĄ!
Kiedyś jeszczę tu zajrzę. Czeeeeść.